Anna Markiewicz – „Tyle się dzieje” – Fragment nr 3
Elżbieta siedziała przed schroniskiem i kontemplowała zachwycający pejzaż. Była bardzo zmęczona, ale szczęśliwa. Zastanawiała się, dlaczego do tej pory egzystowała jakby na marginesie życia. Praca – zakupy – dom – praca…
W ciągu krótkiego pobytu we Włoszech nadrabiała zaległości wielu lat. I pomyśleć, że mogła ją ominąć taka frajda jak jazda na nartach. Pewnie sama nie zdecydowałaby się na takie szaleństwo, jakim był przyjazd zimą w Dolomity. Cóż to za krajobrazy! Wręcz nierealne, wyjęte z przekolorowanego albumu. Elka popijała gorący likier Bombardino z bitą śmietaną i czekała na Tomasza. Pierwszy „zjazd” na nartach był traumatycznym przeżyciem. Tomek wypożyczył cały sprzęt – dostała nawet kombinezon – i pokazał, co z tym wszystkim zrobić. Kiedy pozapinał jej buty i wiązania, zaczęła się nauka. Na początku Ela była przerażona. Wydawało jej się, że nogi włożyła w imadło, a narty są tak ciężkie, że nie ruszy z miejsca. Były za to bardzo śliskie…
Na szczęście okazało się, że Elżbieta nie jest sportowym antytalentem i po kilku bliskich spotkaniach z podłożem zaczęła łapać, o co w tym sporcie chodzi. To było niewiarygodne, ale spodobało jej się narciarstwo. Szczególnie wtedy, kiedy odpinała narty i mogła usiąść, wystawiając twarz do słońca. Czuła się taka lekka, wyluzowana, że chciałaby zatrzymać ten czas na dłużej. Tomasz właśnie zjechał i przysiadł się do Eli. Wypił jej resztkę Bombardino i kazał zakładać narty. Musiał jeszcze pomóc w koordynacji wszystkich czynności, bo jak się schylała, żeby zapiąć wiązania, to upadły kijki, potem zgubiła rękawiczki, a gogle zsunęły się z kasku.
– Jestem beznadziejna, jak ty to wytrzymujesz?
– Czasem wyglądasz jak kupka nieszczęścia, ale mnie to nie przeszkadza.
– Nie musisz być aż tak szczery. – Ela się roześmiała.