Elżbieta siedziała na murku okalającym fontannę Czterech Rzek na Piazza Navona. Było gorąco, ale przyjemny chłód od wody owiewał jej plecy. Przymknęła oczy: nie myśleć, nie wiedzieć, nie pamiętać. Tylko szum wody, miły gwar i zapach kawy płynący z kafejek. Zatrzymać tę chwilę na dłużej… Ela na chwilę oddaliła się od realnego świata.Nagle, czuje, że leci do tyłu, wpada do jakiejś otchłani. Woda zalewa jej twarz, wpada do uszu, do nosa, brakuje powietrza. Panika i strach.W tym momencie jakieś silne ręce podnoszą ją z fontanny i stawiają na suchym gruncie. Miła twarz uśmiecha się przyjaźnie.

– Bene?– Assolutamente no – wyjąkała Ela.

– Bella signiora, bene! – Nieznajomy wymuszał potwierdzenie, że jest dobrze.

– Cholera – wyrwało się Elżbiecie.

– Polka? – radośnie wykrzyknął mężczyzna.

– Raczej topielica – Elka odzyskała rezon.

– Ale urocza.

– A dlaczego chciał mnie pan utopić?

– Ale to nie ja! Przebiegała tu grupa młodych ludzi i tak się wygłupiali, że chyba nawet nie zauważyli, że panią popchnęli. A ja miałem dylemat: łapać ich czy ratować panią?

– Całe szczęście, że dokonał pan właściwego wyboru, chociaż chętnie wrzuciłabym tych wesołków do wody. – Ela złagodniała, zerkając na przystojnego wybawiciela.

– Całe szczęście, że jest ciepło, może obędzie się bez kataru.

– Mam nadzieję, ale teraz już uciekam, bo jednak wolałabym się przebrać i wysuszyć włosy. Bardzo panu dziękuję za wyłowienie. – Elżbieta się roześmiała.

– Nie pozwolę pani człapać w tych mokrych sandałkach. Mam tu blisko samochód. Podwiozę panią.– Nie trzeba, mieszkam niedaleko.

– Nalegam.

– No dobrze, ale zamoczę panu tapicerkę.

– To żaden problem.

– A gdzie moja torebka?

– Leży tu obok. Na szczęście nie wpadła do wody.

– To dobrze, bo nie jest nieprzemakalna. Chodźmy już.

Gapie zrobili im przejście. Dopiero teraz Ela zobaczyła, ilu uśmiechniętych ludzi towarzyszyło im w tej przygodzie.– Wyglądała pani w tej fontannie jak Anita Ekberg.

– Ona kąpała się w fontannie di Trevi.

– Wyglądała pani tak naturalnie.

– Nie wiem, czy potraktować te słowa, jak komplement?

– A czy mogłoby być inaczej?Przekomarzając się, para dotarła do samochodu. Ela była wdzięczna za podwiezienie. Szybko dojechali na miejsce i kobieta wysiadając, wyciągnęła rękę na pożegnanie.

– Jeszcze raz bardzo dziękuję. Jest pan moim supermanem.Zanim mężczyzna wysiadł z auta, Elka wbiegła już do pensjonatu. Chciał coś powiedzieć, ale nie dała mu szansy, bo już zniknęła za drzwiami. Nawet nie znał jej imienia.

„Tyle się dzieje” Anna Markiewicz Wydawnictwo Stapis