Pamiętam, gdy w moje dłonie trafiła pierwsza powieść Perrin. Piękna okładka i intrygujący opis szeptały do mnie, bym wzięła tytuł w dłonie i rozpoczęła lekturę. Była to premiera, o której jeszcze przed wydaniem było wyjątkowo głośno w literackim świecie. „Życie Violette” miało być historią, która jak plaster miała zasklepiać rany, łączyć pęknięcia na życiowych ścieżkach. Taka właśnie była! Nie wiem kiedy minął mi czas spędzony na czytaniu, a już wypatrywałam kolejnych premier, bo i głowa i serce krzyczało, że twórczości autorki im za mało. Nie tak dawno pojawiać zaczęły się informację o tym, że Perrin wraca. „Cudowne lata” pojawiły się pod koniec lutego. W kręgach czytelniczych zadawano sobie pytanie, czy kolejny tytuł będzie równie dobry, co pierwsza powieść.

Również we mnie rosła ciekawość, której nie sposób zignorować. Wydawnictwo Albatros ponownie zaczarowało odbiorcę okładką, piękną, a jednocześnie tajemniczą, bo grafika w żaden sposób nie zdradzała zawartości. Jedynym wyjściem było więc kolejny raz poświęcić się lekturze. Dopiero z czasem okazało się, że historia przyjaciół to wyprawa życia, na którą nikt z nas nie jest w pełni przygotowany.

Charakterystyczny ciepły styl autorki sprawia, że z przyjemnością myśli się o takich powrotach do dziecięcych lat. „Cudowne lata” to w części właśnie historia powrotu. Beztroscy bohaterowie przeżywający swoje pierwsze miłostki, przyjaźń do grobowej deski i plany dotyczące tego, jak przeżyć dorosłe życie. Wszystko, chociaż przedstawione przez pryzmat niekiedy naprawdę dramatycznych wydarzeń, a jednak takie swojskie, stabilne i bezpieczne. Dziecięce naiwne pragnienia w pewnym momencie brutalnie zderzają się z dorosłym życiem. Wspomniana sielanka z bólem. Śmiało ze względu na fabułę mogę określić Perrin mistrzynią kontrastu. Liczne przeskoki między współczesnością a dawnymi czasami podkreślają dodatkowo ten efekt. Historie głównych bohaterów pokazują, jak nieprzewidywalne jest ludzkie życie. Czasami plany, marzenia i chęci to zbyt mało, by móc żyć swoim wyśnionym życiem. Niekiedy drobnostka jest w stanie zaważyć na losie kilku osób.

Będąc dziećmi Nina, Adrien i Etienne są pewni nierozerwalności swoich relacji. Rosną wraz ze swoim przekonaniem, do czasu… Kompilacja trzech tak odmiennych od siebie życiorysów pozwala na odczuwanie całego spektrum emocji.

Nowa powieść Valerie Perrin to pozycja wypełniona uczuciami. Niczym ciasto z rabarbarem raz zaskakuje wyjątkową słodyczą, by po chwili dać zasmakować niespotykanej kwasowości. Trudno w tej historii o balans, to emocjonalny rollercoaster, a jednocześnie otulony powoli upływającym czasem. Trochę przez mocno leniwe fragmenty tytuł potrzebuje czasu, by w niego w pełni wejść. Zdecydowanie dłużej dojrzewa do tego, by porwać ku sobie czytelnika, ale warto dać jej szansę, nawet jeśli początek wydaje się mniej wciągający, niż miało to miejsce w „Życiu Violette”.

Niektóre tytuły zostają z czytelnikiem znacznie dłużej, niż tylko do momentu odłożenia ich na półkę. Mam poczucie, że tak jest właśnie z twórczością francuskiej autorki.

Zrecenzowała Mariola Mazur, książkosztuka.pl

Valerie Perrin: „Cudowne lata”, tłum. Joanna Prądzyńska, Wydawnictwo Albatros, ISBN: 978-83-6733-863-9