WSPÓŁCZESNA ROSJA I PROBLEMY JEJ MIESZKAŃCÓW – MOCNE, UWIERAJĄCE JAK DRZAZGA REPORTAŻE.

KSIĄŻKA, KTÓRĄ TRZEBA PRZECZYTAĆ.

Ten zbiór reportaży o współczesnej Rosji uwiera jak drzazga. Po ich przeczytaniu ma się wrażenie, że bohaterowie książki „Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji”, w tłumaczeniu Katarzyny Kwiatkowskiej-Moskalewicz, żyją z dnia na dzień, tylko i wyłącznie dzięki przyzwyczajeniu do codziennej rutyny.

Jelena Kostiuczenko przybliża nam Rosję taką, której nie poznają i nie doświadczą pasażerowie najszybszego pociągu sapsanu, którym można się poruszać po kraju. Ale taka podróż kosztuje, więc stać na nią tylko wybranych. Nie wsiądzie do niego Nina, która sprzedaje swoje ciało przy jednej z federalnych. Ani pracownicy drogówki, którzy żyją przede wszystkim z wymuszanych łapówek od kierowców.

Każdy z reportaży jest inny, jednak łączy je niemoc szarego obywatela wobec machiny państwowej, w której są drobnymi trybikami, a nie mając koneksji i pieniędzy, nie mają szansy się przebić.

Dlatego piją, uzależniają się od najtańszych, domowej produkcji narkotyków. By zapomnieć, by przez chwilę znaleźć się daleko od tego piekła.

Te na wskroś ludzkie historie są do bólu przejmujące, ociekające łzami, wyznaczane latami walki o sprawiedliwość, o możliwość pochowania ciała męża, który zginął podczas pokoju.

Przebija przez nie także brak perspektyw na inne jutro, brak perspektyw dla młodych ludzi, których rodzice również takich perspektyw nie mieli. Tak jak przemoc rodzi przemoc, tak w tym przypadku brak wewnętrznego imperatywu do wyrwania się z zaklętego kręgu sprawia, że zostają w miejscu, którego nienawidzą.

Kostiuczenko podaje nam spisane historie bez emocji, chłodno, nie ocenia, nie opowiada się po żadnej ze stron jak rasowa reportażystka. W tym jest siła tej książki.

Mocna rzecz, zwalająca z nóg, ale bardzo polecam.

Kama Pawlicka

„Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji”, Jelena Kostiuczenko, tłum. Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz, Wydawnictwo Czarne


O książce


W cieniu wielkiej polityki, wojen, fortun zdobywanych z dnia na dzień, z daleka od obiektywów kamer i świateł reflektorów jest inna Rosja. To kraj, w którym w opuszczonym moskiewskim szpitalu koczuje grupa nastolatków – stalkerów, diggerów, samobójców, strażników i upiorów. W walącym się hotelu robotniczym mieszka paręnaście rodzin, które od lat czekają na lokale zastępcze – pisały w tej sprawie już nawet do papieża. W przydrożnym baraku kilkanaście kobiet zaspokaja potrzeby kierowców, policjantów, polityków…

Jelena Kostiuczenko nie pisze zza biurka, nie boi się zabrudzić rąk, nie waha się stawiać trudnych pytań. Odwiedza ćpuńską melinę, w której żyje małżeństwo uzależnione od dezomorfiny, czyli popularnego w Rosji „krokodyla”. Udając stażystkę, jeździ na patrole z drogówką i obserwuje, jak inspektorzy wyciągają od kierowców łapówki. W Biesłanie pyta, o czym śnią rodzice dzieci, które zginęły podczas akcji antyterrorystów. Pisze o tym wprost i bez stylistycznych ozdobników. Jej książka jest nie tylko o Rosji. To diagnoza źle działającego świata, w którym zanikają więzi międzyludzkie, solidarność i mechanizmy wzajemnego wsparcia. W którym państwo nie chroni słabych. W którym zamiast prawa, jest pięść. Świata, w którym „przyszło nam żyć”.

Powyższy opis pochodzi od wydawcy.