Dziś żałuję, że wcześniej nie postawiłam na pisanie. Traktowałam je po macoszemu, wciskając między pracę na etacie, pranie, sprzątanie, gotowanie i inne domowe obowiązki. W pewnym momencie postanowiłam potraktować moje pisarskie hobby poważnie. Ku niedowierzaniu rodziny, po 15 latach odeszłam z pracy, założyłam własną działalność literacką i dałam szanse marzeniom. Udało się.
Wioletta Piasecka w rozmowie z Dorotą Dudą, Autorzy Książek w Obiektywie.
Proszę opowiedzieć jak została Pani pisarką? Czy od dziecka marzyła Pani o tym zawodzie? A może miała Pani inne zawodowe plany?
To dosyć długa historia. W dzieciństwie uwielbiałam czytać. Nie zasnęłam bez książki, a jeśli któraś szczególnie skradła moje serce, to kończyłam pod kołdrą z latarką w ręku. Wówczas nie marzyłam, by zostać pisarką, bo pisarz w moich oczach otoczony był nimbem boskości, natomiast marzyłam, by być nauczycielką i zaszczepiać w młodych miłość do słowa. I rzeczywiście z wykształcenia jestem nauczycielką języka polskiego. Jednak nigdy nie uczyłam w szkole. Skończenie studiów przypadło w momencie szalejącego bezrobocia spowodowanego przewrotem ustrojowym. Pracy dla nauczycieli było jak na lekarstwo, zatem zaryzykowałam i skończyłam drugi kierunek ekonomię. Prawie piętnaście lat pracowałam jako księgowa. Po urodzeniu synka, czytałam mu bajki. Kochał książki i nie zasnął bez mojego czytania. Z czasem wymyślałam coś na poczekaniu, a syn prosił o więcej i więcej moich opowieści, aż zaczęłam je spisywać, a po kilku latach postanowiłam znaleźć wydawcę i tak powstała moja pierwsza książka pt. Zaczarowana kraina bajek, wydana w 1999 roku.
Ma Pani na koncie 29 książek, kilkanaście scenariuszy teatralnych, słuchowiska radiowe i wszystko dotychczas skierowane było do młodego czytelnika. Ma Pani ogromne doświadczenie w twórczości dla dzieci. Dlaczego zdecydowała się Pani napisać książkę dla dorosłych.
Książka dla dorosłych od kilku lat stała się moim marzeniem. Kocham pisać dla dzieci, a jednak czegoś mi brakowało. Z czasem odkryłam, że brakuje mi chyba kontaktu z czytelnikami. Takiego bezpośredniego i prawdziwego. Pisze się w samotności, czasami książka powstaje w kilka miesięcy, a czasami w kilka lat, ale gdy jest gotowa, chcemy być zauważeni i docenieni. My artyści jesteśmy łasi na komplementy. Potrzebujemy aplauzu. W dobie mediów społecznościowych kontakt z czytelnikiem jest na wyciągnięcie ręki. Dorosłej ręki. Ale tak naprawdę na zmianę targetu odbiorców miało wpływ wiele czynników. Jednym z nich była również męcząca poprawność polityczna w książkach dla dzieci. Powieść dla dorosłych pisało mi się z dużo większą swobodą.
Pani książka pt. Przyjdzie pogoda na miłość – ma bardzo dobre recenzje. Czytelniczki polubiły historie trzech przyjaciółek zmagających się z przeciwnościami losu. Czy inspiracją do napisania książki były jakieś wydarzenia z Pani życia bądź Pani przyjaciół?
W najśmielszych marzeniach nie spodziewałam takiego dobrego przyjęcia i rozgłosu. W pewnym momencie miałam wrażenie, że wszyscy czytają moją książkę. Musiałam wyciszyć telefon, bo nocą lub nad ranem przychodziły Messengerem pełne ciepła i entuzjazmu wiadomości o przeczytanej książce. Dziś wydawca napisał do mnie, że mam odłożyć wszystko i pisać drugą część, bo czytelnicy się tego domagają. To chyba najlepsza recenzja dla książki. W każdej z trzech bohaterek jest cząstka mnie samej oraz wiele wydarzeń z mojego życia. W książce postawiłam na emocje, od miłości, po pogardę. W nadsyłanych opiniach czytelniczki gratulują mi, że pochyliłam się nad życiowymi problemami, i to nie tylko w relacjach damsko-męskich, ale też poruszyłam temat wybaczenia, zdrady, choroby w rodzinie i inne.
Jakie są Pani dalsze plany? Czy powróci Pani do pisania książek dla dzieci czy jednak wciągnęła Panią literatura obyczajowa?
Mam już pomysł na pięć książek dla dorosłych. Jeśli wszystko dobrze pójdzie w przyszłym roku ukażą się dwie nowości ale nie oznacza to wcale, że zamierzam porzucić na zawsze moich młodych czytelników. Dla nich napiszę wkrótce książkę o przygodach zadziornej dziewczynki i jej wszędobylskiego małego pieska.
Kiedy możemy spodziewać się najnowszej publikacji dla dorosłych czytelników? O czym ona będzie?
Wszystko wskazuje na to, że nowa powieść pod roboczym tytułem „Bez planu B” ukaże się na przełomie marca i kwietnia przyszłego roku. To powieść z pełnokrwistymi postaciami z wielkiej korporacji tuż przed bankructwem firmy. Akcja powieści ma miejsce w nowoczesnym biurowcu Olivia Star w Gdańsku. Miasto co prawda zmieniło się od czasu moich studiów, ale nadal je bardzo lubię. Gdy nie mam czasu jechać, a pilnie potrzebuję informacji do powieści, to chodzę ludzikiem po wirtualnej mapie. Tę powieść pisze mi się z jeszcze większą swobodą niż poprzednią.
Jak to jest z pisaniem? Czy czeka Pani na wenę twórczą aby zacząć pracę nad książką?
Długo wierzyłam w wenę twórczą. Dziś nie czekam na wenę, tylko piszę w każdym wolnym czasie. Staram się pisać codziennie. Nie zawsze się to udaje, zwłaszcza podczas wyjazdów na spotkania autorskie. Jednak nawet w bardzo napiętym obowiązkami dniu chcę napisać choć kilka zdań. Najczęściej piszę w nocy. Pracuję w idealnej ciszy, muszę też mieć wolną głowę. Oczywiście wolną od obowiązków domowych, niezałatwionych spraw i innych zmartwień. Dlatego wolę w dzień załatwić bieżące sprawy i wieczorem usiąść do pisania. Dla nastroju często zapalam świeczkę zapachową. Pracę zaczynam od czytania ostatniego rozdziału, redaguję, potem piszę kolejne rozdziały. Kończę zazwyczaj o trzeciej nad ranem, ale śpię do dziesiątej. Nawet moja mama po wielu latach przyzwyczaiła się, żeby nie dzwonić do mnie z samego rana.
Najbardziej zazdroszczę Wam autorom tego, że możecie pracować w dowolnym miejscu na ziemi. Myślę oczywiście o etapie tworzenia. Jestem ciekawa gdzie powstają Pani książki i jak wygląda miejsce, w którym Pani pracuje?
W marcu przeprowadziliśmy się z mężem z miasta do sporej leśniczówki i mam pokój pisarski z prawdziwego zdarzenia z wielkim biurkiem, wyprofilowanym fotelem i ogromnym regałem na książki. W pokoju są dwa okna. Oba z widokiem na las. Od pierwszego dnia pokochałam to moje leśne miejsce na ziemi.
To chyba wymarzone miejsce dla każdego pisarza. Spodziewam się, że pracując w tak urokliwym miejscu powstaną wspaniałe książki.
Mam taką nadzieję. To piękne miejsce przyniosło mi radość i lekkość duszy. W dodatku książka znacząco podbudowała moją wiarę we własne pisarskie możliwości. Myślę, że powstanie tu sporo książek.
Czy ma Pani jakąś pasję niezwiązaną z pisaniem książek?
Od marca prowadzę leśny fanpage Leśniczówka-Baranówka. Zamieszczam zdjęcia przyrody i nasze perypetie w leśnym świecie. Rozwinęły mi się jednocześnie dwie nowe pasje: fotografia i ogromna miłość do przyrody.
Pierwszą książkę napisała Pani 1999 r. ale dopiero osiem lat temu została Pani autorką na cały etat. Jak ocenia Pani swoją decyzję. Czy było warto?
Dziś żałuję, że wcześniej nie postawiłam na pisanie. Traktowałam je po macoszemu, wciskając między pracę na etacie, pranie, sprzątanie, gotowanie i inne domowe obowiązki. W pewnym momencie postanowiłam potraktować moje pisarskie hobby poważnie. Ku niedowierzaniu rodziny, po 15 latach odeszłam z pracy, założyłam własną działalność literacką i dałam szanse marzeniom. Udało się
Dziękuję za rozmowę
Wioletta Piasecka – Urodziła się 4 czerwca 1970 roku w Elblągu. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Gdańskim oraz ekonomię na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Na co dzień współpracuje z Wydawnictwem NIKO, Wydawnictwem Szara Godzina, Teatrem Muzycznym Syrenka z Warszawy oraz Teatrem Zielony Melonik z Rzeszowa. Autorka pisze także słuchowiska dla Polskiego Radia Lublin oraz teksty piosenek dla teatrów muzycznych. Laureatka wielu nagród i wyróżnień, stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego . Za swoją twórczość i działalność charytatywną została wpisana do księgi Złote Myśli Ludzi Wielkiego Umysłu, Talentu i Serca Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” w Warszawie. W 2020 roku przeprowadziła się do leśniczówki i leśne perypetie przedstawia na fanpage`u Leśniczówka-Baranówka. Prowadzi media społecznościowe oraz stronę www.wiolettapiasecka.pl