Propozycja przeczytania „Siły kobiet” Barbary Wysoczańskiej (wyd. Filia) była dla mnie niespodzianką. Nie jestem wielbicielką literatury obyczajowej. Wygrała jednak zawodowa ciekawość i chęć wyjścia z dobrze mi znanej czytelniczej strefy komfortu.

Na pozór zwykła historia, oparta na schemacie historycznego romansu: ojciec, Polak mieszkający we Francji, wydaje za mąż córkę (pomijając jej zgodę) za starszego od niej, popularnego i cieszącego się uznaniem i szacunkiem polskiego polityka. Jednak serce Rozalii mocniej bije w obecności brata przyszłego męża (ze wzajemnością). I dalej mogłoby być jeszcze banalniej, ale nie było.

Lubowidzki, poseł na Sejm, okazuje się tyranem i oprawcą swojej żony. Kobieta nie może liczyć na niczyją pomoc. Nikt nie wierzy, a niektórzy nie chcą wierzyć (choć dowody są aż nadto widoczne) że nieskazitelny, prawiący banały o moralności polityk, w życiu prywatnym jest potworem. Nagła śmierć (morderstwo) posła-tyrana jest szokiem i zasmuca wszystkich, oprócz udręczonej Rozalii. Ta czuje się uwolniona. Jednak na jej drodze pojawia się była kochanka męża, wraz z nieślubnym dzieckiem (tak, jego dzieckiem), koszmarna, zbolała i utrudniająca jej życie teściowa, oraz cała masa kłopotów wynikających z niskiego statusu samotnych kobiet w dwudziestoleciu międzywojennym. Te okoliczności utrudniają jej rozpoczęcie nowego życia. Mimo, że kobiety w Polsce uzyskały prawa wyborcze jako jedne z pierwszych w Europie, to wciąż były marginalizowane, ich prawa ograniczane, a ruch feministyczny wyśmiewany i prześladowany. Dlatego droga bohaterki, która jest wewnętrznie wolna i mentalnie wyprzedza swoje czasy jest bardzo trudna.

Nie wiem czy powinnam pisać o tym, że po całej tej upstrzonej małymi i większymi katastrofami, przeciwnościami losu i zwrotami akcji powieści nastąpi upragniony dla bohaterki happy end. Tu powieść trzyma się jednak swojej konwencji: dobre zakończenie jest. Uzyskane w drodze walki o swoje prawa, w wyniku wyrzeczeń, uporem, przekraczaniem swoich granic.

Oprócz wartkiej, przykuwającej uwagę akcji powieści, mamy jeszcze ciekawą warstwę historyczną. Autorka przemyca sporo wiedzy na temat życia codziennego i politycznego w przedwojennej Polsce. Znajdziemy informacje na temat ówczesnej sytuacji kobiet i dzieci, sytuacji politycznej i ustrojowej w dwudziestoleciu międzywojennym, stosunkach społecznych oraz budzących się ruchach feministycznych. Ciekawy jest wątek poboczny siostry Lubowidzkiego i jej próby zawalczenia o życie na własnych warunkach.

To książka dająca nie tylko czystą rozrywkę czytelniczą i garść faktów, ale też przestrogę. Historia lubi się powtarzać. Analogia w próbach traktowania życia bohaterek i dzisiejszych kobiet są wyraźne. Niezależnie od czasów w których żyjemy, patriarchat zawsze stara się umniejszać rolę kobiet i chce podcinać nam skrzydła. Musimy znać swoją wartość, zachować pewność siebie, bronić naszych osobistych granic i solidaryzować się z innymi kobietami. Ta książka może być inspiracją dla tych, które szukają w sobie siły.

Miarą sukcesu tej książki nie będzie ilość sprzedanych egzemplarzy, tylko kobiet, które zainspirowane historią zmieniły swoje życie na lepsze.

Kasia Daniluk