Renata biegła korytarzem, przedzierając się przez tłum sfrustrowanych kolegów i koleżanek. Kilkoro niezdarnie szturchnęła łokciem, ale pochłonięci rozmowami nie zwracali na nią uwagi albo rzucali pod nosem kilka niecenzuralnych słów. Dyszała ciężko. Guzik na wysokości piersi w niebieskiej firmowej koszuli nie wytrzymał ciężaru podskakującego rytmicznie biustu i odpadł, pozostawiając po sobie dziurę, spod której wyjrzał koronkowy, czerwony biustonosz.

Gdy zasapana dobiegła do schodów, złapała się chromoniklowej poręczy i krzyknęła:

– Paweł! Paweł! Stój! Zaczekaj!

Paweł Niewiadomski zatrzymał się, ale nie odwrócił głowy. Zeszła więc kilka schodów, by się z nim zrównać. Przeraziła ją bladość jego twarzy i nieobecny, nieco błędny wzrok.

– Paweł… – złapała go za rękaw marynarki – biegnę za tobą, a ty się nawet nie obejrzysz – rzuciła niemal gniewnie.

– Nie masz prawa mówić do mnie takim tonem przy podwładnych, rozumiesz? To, co się wydarzyło między nami, jest teraz bez znaczenia – powiedział beznamiętnym głosem.

– Ciiiii… – Nie pozwoliła mu dokończyć. Rozejrzała się, czy nikt ich nie podsłuchuje. – Nie tutaj.

Stał ze spojrzeniem utkwionym w jakiś punkt na ścianie pomalowanej na modny popielaty kolor.

– Jak sobie życzysz… – Zacisnął szczękę.

– Paweł, chcę tylko zapytać… – Przerwała, by złapać w miarę równy oddech, językiem zwilżyła usta, poprawiła apaszkę, uspokoiła się nieco i dopiero po chwili wypaliła bez krygowania się: – Do odstrzału w razie czego jest Ewka, prawda? Tak jak się umawialiśmy… – Milczał, więc krzyknęła: – Błagam cię, nie stój tak, porozmawiaj ze mną. Jesteś mi to winien, nie sądzisz?

– Renata, zastanów się, co mówisz. Niczego nie jesteśmy sobie wzajemnie winni. Oboje tego chcieliśmy. Jesteś dorosła. Ja też. Tak wyszło.

– Co ty gadasz? Według ciebie nic się nie stało?

– Chodzi ci o seks? – Ściszył głos. – Co ty, dziecko jesteś? To był normalny biurowy romans bez zobowiązań. A ty co? Z księżyca się urwałaś? Nic wielkiego się nie stało między nami, czy to jasne?

– Powiedz to swojej żonie i dzieciom. Na pewno się ucieszą – syknęła.

– Dzieci zostawmy w spokoju. I twoje, i moje. Tak będzie najlepiej. – Poczerwieniał ze złości.

– Paweł, przepraszam, masz rację. To przez te nerwy.

Zamilkli. Jej pierwszej zaciążyła ta cisza.

– Proszę, powiedz… Zwalniają cię? No wykrztuś to, bo oszaleję.

– A co? Będziesz tęskniła? – zakpił.

– Nie wygłupiaj się – powiedziała łagodniej. – Po prostu się martwię.

– O mój tyłek czy o własny? – Poprawił okulary, które zsunęły się mu do połowy nosa.

– O nas. Czy jest w tym coś złego?

– Nie zwolnili mnie na razie. – Westchnął. Wyjął z kieszeni białą chusteczkę z mikrofibry, zdjął okulary, chuchnął na szkła i starannie wytarł. Dopiero gdy założył je z powrotem i włożył złożoną równo chusteczkę do kieszeni spodni, rzucił z goryczą: – Ale wiem, że zwolnią masę ludzi.

Jego lakoniczność i nieobecny wzrok doprowadzały ją do wściekłości i agresji, jakiej u siebie nie podejrzewała. Złapała go za poły marynarki i potrząsnęła jak bezwolną kukłą. Miała ochotę zdzielić go po twarzy. Ten zawsze elegancki mężczyzna z nieco ironicznym dystansem do ludzi, twardo stąpający po ziemi zachowywał się teraz, jakby narobił ze strachu w gacie.

– Obudź się, do cholery! Co się, kurwa, z tobą dzieje?!

Poskutkowało nieco, bo pierwszy raz uważniej na nią spojrzał.

– Aleś ty wulgarna. – Skrzywił się z niesmakiem.

– Też nie jesteś święty. Zresztą to nie czas na piękne słówka. Mów, kiedy będziesz wiedział, kogo zwalniają? Przecież muszą ci powiedzieć. Bo komu innemu, jeśli nie tobie? – spytała retorycznie.

– To ja mam wybrać ludzi do zwolnienia. – Wypuścił z siebie powietrze.

– I tym się tak martwisz? – Odetchnęła z ulgą i roześmiała się perliście. Spojrzała na dziurę po brakującym guziku. Energicznymi ruchami dłoni rozwiązała firmową apaszkę i odpięła górne guziki koszuli, odsłaniając imponujący dekolt. – Ładny stanik. – Wbił wzrok w wylewający się z czerwonej bielizny biust. – Podoba ci się, Pawełku? – zmieniła ton i rzuciła mu zalotny uśmiech. – Możemy gdzieś pójść, żebyś mógł się lepiej przyjrzeć.

– Może jutro…

– Jutro?! – fuknęła nadąsana, ale zaraz przybrała niewinną minę. – Jutro też możemy zgłębiać walory moich atrakcyjnych piersi, ale po co czekać? – Chwyciła jego dłoń i pomasowała nią swoje krągłości.

– Zwariowałaś?! Nie w biurze! – Odskoczył. Uśmiech natychmiast zniknął jej z twarzy. – Wszystko w firmie jest niepewne, a ty kusisz los takimi sytuacjami jak ta. Jeszcze nas ktoś zobaczy. A poza tym nie mam dzisiaj nastroju – powiedział po dłuższym milczeniu.

– Tak się przejmujesz tym, że musisz wyznaczyć ludzi do odstrzału? Oni by się tobą nie martwili, zapewniam cię.

– Może i nie – przyznał. – Jednak nie tylko tym się martwię.

– A czym jeszcze?

– Nie chcę rozmawiać o tym tutaj. To nie pora ani miejsce. Szczególnie teraz. Wszystkich nas mają na oku.

„Bez planu B”, Wioletta Piasecka autorka, Wydawnictwo Szara Godzina

Książki na obcasach – grupa dla fanów twórczości Wioletty Piaseckiej

Książki, które warto przeczytać.

#nowość #literaturaobyczajowa


O książce


Renata ma wspaniałą rodzinę, wciąż jednak szuka poklasku w towarzystwie i w życiu zawodowym. Ewa zaś jest singielką, która stawia na karierę w korporacji. Nie ma czasu na rodzinę, przyjaźń czy choćby przelotne romanse. Niespodziewanie w firmie, w której pracują, dochodzi do zmiany prezesa. Stery w korporacji i w życiu przejmują intrygi, plotki i wzajemne oskarżenia. Przyjaźń kobiet przeradza się w rywalizację, a ich wybory zaskakują. Naraz na ich drodze pojawia się… No właśnie! Co takiego wywróci życie Renaty i Ewy do góry nogami? Czy znajdą w sobie odwagę, by zmierzyć się z igraszkami losu? Nowa, dynamiczna, pełna polotu, a jednocześnie refleksyjna powieść Wioletty Piaseckiej Bez planu B pokazuje, że trzeba zaufać życiu. To ono pisze najlepsze scenariusze. Wyrzucając nas z siodła, daje szansę na poznanie prawdy o sobie, a niekiedy na znalezienie szczęścia – czasem na innym kontynencie, a czasem we własnym domu.

Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *