”Żeby zapanować nad człowiekiem, trzeba zabrać mu to, co jest dla niego ważne, bo wtedy przez resztę swojego życia próbuje to odzyskać. Dlatego udaję, że wszystko, co jest wartościowe, jest dla mnie gówno warte”
-cytat z książki-
Krzysia Kowalczyk – Autorzy Książek w Obiektywie – w rozmowie z Filipem Zawadą o jego książce, która znalazła się w finałowej siódemce tytułów nominowanych do Nagrody Literackiej Nike.
Z przyjemnością spędziłam czas z Pana ostatnią książką „Rozdeptałem czarnego kota przez przypadek” nominowaną do Nagrody Literackiej Nike”. Czy ta nominacja wpłynęła na Pana plany literackie i czy w związku z tym możemy spodziewać się kontynuacji wątku podjętego w tej książce ?
Zaczynając pisać „Rozdeptałem czarnego kota przez przypadek” nie myślałem o kontynuacji. Wszystko co miałem do powiedzenia na temat Franciszka i jego życia, powiedziałem. Nie jest wykluczone, że kiedy dorośnie wrócę do niego, ale to będzie całkiem inna książka, o całkiem innym bohaterze i może nikt nie będzie pamiętał, że jest kontynuacją opowieści o dziecku wychowującym się w sierocińcu. Są historie, które warto przeżyć ale później o nich zapomnieć, bo wzbudzają zbyt duże poczucie winy, a przecież większość z nas chce żyć szczęśliwie i bez obciążeń.
W swojej książce porusza Pan duże i bardzo trudne sprawy, które nie tak łatwo zapomnieć. Co ciekawe, opisuje je Pan w sposób lekki, prosty i nierzadko sarkastyczny. Jest to świat widziany oczami 10 letniego, niechcianego przez nikogo chłopca. Dlaczego zdecydował się Pan na taką właśnie formę narracji?
Bycie dzieckiem pozwala na to, żeby powiedzieć więcej, bez używania dorosłej, politycznej poprawności. Pozwala śmiać się z głupot i nie mieć z tego powodu poczucia winy. Myślę, że dzięki Franciszkowi dorosły może spojrzeć na siebie z dystansu, chociaż czasem ta perspektywa okazuje się bolesna.
Świat widziany oczami Franciszka pozbawia złudzeń i raczej nie daje nadziei. Jest brutalny dla ludzi słabych, wrażliwych i „innych”. Czy zgodzi się Pan z opinią, że jest to jednak nieco zbyt jednostronny i czarno biały obraz otaczającej nas rzeczywistości, nawet jeśli jest ona opisywana z perspektywy 10 latka?
Każdy z tej książki odczyta to co chce. Czarnowidz pewnie potwierdzi swoje przekonania, a optymista będzie szczęśliwy, że znajdzie w niej coś co daje szansę na poprawę życia. Takie skrajne opinie trafiały do mnie od osób, które przeczytały tę książkę. Już w pierwszej recenzji Wojciech Szot napisał, że czytał „Kota” śmiejąc się przez łzy. To chyba wiele o niej mówi.
Wg Franciszka słowo „dorosły” nie brzmi ani mądrze ani dumnie. Jako „dorośli” zawodzimy i rozczarowujemy. Dlaczego, wg Pana, tak się dzieje i czy rzeczywiście jest z nami, dorosłymi, tak źle?
Nie mogę odpowiadać za wszystkich dorosłych. Mogę powiedzieć o sobie. Uważam, że jako czterdziestopięciolatek zrobiłem wiele rzeczy złych tylko dlatego, że ich nie zrobiłem.
W książce znajdujemy m.in. zdanie, cyt. ”W Boga zaczyna się wątpić, kiedy się patrzy na ludzi” – czy Pan wątpi w ludzi?
Czasami wątpię, czasami nie. Wiem , że fajnie byłoby ustalić jakieś zasady, które są niezmienne i stanowią fundament życia. Dobrze by było ustalić co jest dobre, a co złe. Czasami miałem takie ciągoty, żeby tak oceniać życie. Jednak teraz wiem, że to jest niemożliwe. Wszystko wokoło zmienia się tak szybko, że jedyną zasadą którą mam, to być elastycznym i znajdować najlepsze wyjście z sytuacji w danym momencie.
Kim dla nas – dorosłych, może być Franciszek? Czy powinien być naszym wyrzutem sumienia? A może pewną lekcją do przerobienia lub impulsem do refleksji i zmiany?
Tak jak wspomniałem nie czuję się specjalistą od bycia wyrocznią dla kogokolwiek. Dla mnie Franciszek jest nową perspektywą, dzięki której mogę popatrzeć na stare wyrzuty sumienia. Daje mi szanse na zrozumienie ich albo czas na to, żeby je naprawić. Czasami oczywiście też w brutalny sposób obnaża to, że w pewnych kwestiach już nic nie mogę zrobić.
Kiedy możemy spodziewać się Pana kolejnej książki?
W marcu ukaże się kolejna książka, ale chyba jeszcze nie czas, żeby o tym mówić. Lepiej nie zapeszać, bo zdarzały mi się takie sytuacje, w których dzień przed wysłaniem książki do druku pisałem do wydawnictwa, że lepiej jest jednak poczekać bo czuję, że mogę to napisać lepiej.
Zdradzi nam Pan swoje najbliższe projekty artystyczne, nie tylko te związane z literaturą?
Nie mam nic do zdradzania bo robię to co zwykle. Wstaję rano i piszę, rysuję, robię muzykę, ale nie mam pojęcia co się z tym wszystkim wydarzy. Staram się o tym nie myśleć, żeby skupić się na pracy.
Na koniec jeszcze jedno, bardziej osobiste pytanie. Internet podpowiada nam, że Filip Zawada to muzyk, poeta, pisarz, fotograf. Co na ten temat ma do powiedzenia sam Filip Zawada. Jak określiłby Pan samego siebie?
Jestem majsterkowiczem od spraw i rzeczy, których nie można dotknąć za pomocą rąk, ale można starać się je zrozumieć, przeżyć albo po prostu spędzić z nimi czas.
Bardzo dziękuję za rozmowę
Z niecierpliwością czekamy zatem na pańską kolejną książkę.