„Elmet” to powieść, która idealnie obrazuje, dlaczego nie warto oceniać książki po okładce. Czytelnik daje się porwać sielankowym obrazom, kupuje tytuł kierowany swoimi odczuciami, zasiada do lektury i… wsiąka! Ani się obejrzy, a trafia w sam środek historii, której uczestnikiem zupełnie nie chciał być. Życie rzuca go w miejsca i czasy wymagające zmiany myślenia i zmiany życiowych priorytetów. Na to nigdy nie można być w pełni przygotowanym.
Tym razem Wydawnictwo Pauza wraz z autorką Fioną Mozley otworzyło przed nami drzwi do znajdującego się na uboczu domu w Yorkshire. Moja wrodzona ciekawość nie pozwoliła mi przejść obok tego zaproszenia obojętnie, więc bez zastanowienia przekroczyłam ich próg. Może gdybym się chociaż na moment zawahała… Może gdybym nie przyjęła wspomnianego zaproszenia…
Wchodząc do wnętrza prosto urządzonej, ale schludnej chaty nie spodziewałam się trafić na jej mieszkańców. Lokalizacja nie wskazywała na miejsce do życia, a już na pewno nie dla dwojga dorastających nastolatków. Daniel i Cathy pod wieloma względami odbiegają od swoich rówieśników. Wychowywani samotnie przez ojca nie uczęszczają do szkoły w naszym współczesnym rozumieniu. Ich opiekun, milczący i silny mężczyzna, uczy ich przede wszystkim tego, jak żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Z ich perspektywy w roli ojca sprawdza się idealnie. Łatwo wychwycić intensywną więź między nimi, jednak czytelnik szybko może zauważyć, że w naszych realiach pozostawianie dzieci samym sobie na dłuższy czas nie byłoby czymś normalnym. Palenie czy picie także, a mimo tego, dostępu do wspomnianych używek również im nie bronił.
Wydawało mi się, że czas w tym miejscu się zatrzymał, ale przecież widziałam zachodzące na zewnątrz zmiany, ludzi odwiedzających chatę. Słyszałam rozmowy na proste tematy i cicho, acz stanowczo wypowiadane groźby.
Ostrzeżenia są głównym motywem tej książki. Ojciec ostrzega dzieci przed złem tlącym się w innych, pracownicy ostrzegają pracodawcę, ten straszy zwolnieniami. Później rośnie obawa o byt, o ich spokojne, zasiedlone miejsce na świecie, a jeszcze dalej jest już tylko ciemność… Nienawiść stworzona z bólu i rozpaczy. „Elmet” jest oczekiwaniem. Historią, która trzyma czytelnika w zawieszeniu. Nie przez moment, ale wręcz od początku do końca. Dawno nie dałam się ponieść treści, w której jest tyle niedopowiedzeń. Prostota i surowość formy sprawiają, że ma się błędne przekonanie o oczywistości serwowanych treści. Podoba mi się droga, jaką podąża Mozley, zapisując kolejne słowa, podsuwając czytelnikowi opisy, nad którymi musi się pochylić.
Mnogość sposobów, na jakie można rozpatrywać tę pozycję, zaskakuje. Otwiera się na całe spektrum czytelniczych potrzeb. Dla jednych będzie to historia opowiadająca o sile rodzinnych więzi. Ktoś inny znajdzie tu wątek samotnego ojca, który być może nie najlepiej radzi sobie z wychowywaniem dzieci. Znajdą się i tacy, którzy na „Elmeta” spojrzą przez wciąż istniejący problem traktowania kobiet wyłącznie jako narzędzia dla męskiej uciechy.
Oszczędne opisy pozbawione emocji powodują, że tytuł jest pozornie prosty, a jednocześnie tak bardzo dla czytelnika wymagający, bo zmuszający do myślenia. Gwarantuję, że przy tej historii nie odpoczniecie, a mimo to, a może właśnie dlatego, po lekturze poczujecie się usatysfakcjonowani.
Zrecenzowała Mariola Mazur, książkosztuka.pl
Fiona Mozley: „Elmet”, tłum. Łukasz Witczak, Wydawnictwo Pauza, 2023, ISBN:978-83-965277-7-6